Hakkajrii
Worek treningowy Seva
Dołączył: 05 Sty 2010
Posty: 41
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć:
|
Wysłany: Wto 20:32, 06 Kwi 2010 Temat postu: [M] Z głębi serca - SS HP |
|
|
Postacie należą do J.K. Rowling, jedynie je wypożyczam etc. etc.
Kompatybilne do Więzienia ze Snów oraz Dumy i Szaleństwa.
Krótka historia o grze kłamstw i jej Mistrzu.
Z głębi serca
-To nie jest proste Snape, -powiedział po chwili namysłu, nie patrząc mu w oczy, - bezskutecznie usiłuję wymyślić jakiś dobry plan. Jednak każdy wydaje mi się śmieszny i naiwny.
-Dumbledore w ciebie wierzył, może zbyt naiwnie, ale pamiętaj, że on się nigdy nie mylił, a w ciebie wierzył najbardziej.- rzucił niedbale Snape.
Harry pokręcił głową, wzdychając.
-Mówisz o wyborach, ale ja mam dwadzieścia parę lat i nie potrafię odpowiadać za cały świat.
-Potter!- warknął. -Ty masz wybór i żaden z twoich wyborów nie będzie gorszy od tego, który ja dokonałem będąc w twoim wieku!- Snape był na skraju furii.
Chłopak zamyślił się przez chwilę.
-Dlaczego to zrobiłeś?- zapytał ważąc słowa.
-Czy to nie oczywiste? Byłem młody, miałem władzę, której nie mogłem używać, byłem przystojny, a musiałem ukrywać to pod maską dużego nosa i tłustych włosów. To zrodziło we mnie gorycz i bunt przeciw temu co mógłbym mieć, a nie mogłem. Kraniec Świata nie mógł zostać ujawniony czarodziejskiemu światu. Została mi tylko nauka zbyt prostych zaklęć, zbyt prostej transmutacji, rzeczy które potrafiłem już w wieku pięciu lat, a nie ponad stu. -mówił bez emocji, jakby opowiadał wyjątkowo nudną książkę. - W Hogwarcie, -kontynuował splatając dłonie przed sobą, -jedynie eliksiry trzymały mnie przy zdrowych zmysłach. Po nocach studiowałem elfią magię w tajemnicy, bezróżdżkowe inkantacje były zabronione. Zresztą jak cała nieograniczona, ociekająca tak zwaną czarną magią siła.- zamyślił się chwilę, wstając i przechadzając się spokojnie po kuchni. -A potem, gdy byłem na czwartym roku pracowałem już nocami na Nokturnie. Wymykałem się z zamku i aportowałem do Londynu. Tam przyjmowałem zlecenia od czarnoksiężników, czasem rzeczy proste, ukraść coś, zrobić eliksiry, a czasem trudne, torturować czy nawet zabić.
Harry siedział nieruchomo wpatrzony w Severusa, niezwykle rzadko ten mówił o swojej przeszłości. Zwykle unikał tego tematu jak ognia, nie chcąc mówić o sobie. Chłopak mu się nie dziwił, Snape nie mógł nikomu ufać, może poza dyrektorem, który go bez skrupułów wykorzystywał.
-I robiłem to, pełen goryczy dla świata, bezwzględny i cichy, to właśnie tam nazwano mnie Cieniem Śmierci - bo nigdy nie zostawiałem śladów. - mówił bardzo cicho, prawie wściekle sycząc. -Dwa lata po tym jak skończyłem Hogwart, po Nokturnie zaczął kręcić się czarodziej na którego inni mówili Czarny. Mówił o władzy i potędze no i oczywiście miał dużo złota, w porównaniu do nas, biednych Psów Nokturnu. Wielu poszło wtedy za nim, bo obiecywał rzeczy, o których zawsze marzyliśmy. Rozumiesz?- spojrzał ostro na chłopaka.
-Tak, jestem w stanie to zrozumieć. Marzenia, - odpłynął na chwilę, patrząc gdzieś w pustkę, - dla swoich marzeń też zrobiłbym wszystko.
-Ja także wypełniałem dla niego zadania, z czasem coraz częściej. Rok później zjawił się pewnej nocy u mnie osobiście i zaproponował przyłączenie się do niego. Nie wiedziałem tedy, że zamiast być wspólnikiem, stanę się niewolnikiem.
Młody chłopak siedział w ciemnym, obskurnym pokoiku, była późna noc. Włosy opadały mu na twarz gdy pochylał się nad starą, wytartą książką oprawioną w grubą, poplamioną skórę. Meble w pokoju ograniczone były do minimum. Praktycznie poza stołem i dwoma fotelami nic w nim nie było. Pustka świadczyła o rzadkim przebywaniu lokatora.
W ciszy rozległo się nagle pukanie do drzwi, chłopak jednak je zignorował, nawet nie podniósłszy głowy. Ktokolwiek to był i jakąkolwiek miał dla niego pracę, on był już dość zajęty, i nie miał już na nic czasu.
Jednakże po chwili drzwi same się uchyliły, a tego nie mógł już zignorować. Poderwał się jednym zwinnym ruchem i schował jedyny znak jego obecności, książkę w poły szaty. Sam natomiast wykonał parę miękkich ruchów dłońmi, by po chwili zniknąć. Wszystko to trwało ledwie ułamek sekundy.
Wysoka postać w czarnej pelerynie z kapturem wkroczyła pewnie do pokoju i spokojnie usiadła w fotelu po drugiej stronie stołu.
-Śmierć, wiem, że tu jesteś. Czy byłbyś tak uprzejmy i się pokazał?- powiedział spokojnie mężczyzna.
Severus chwilę się wahał, równie dobrze mógł albo zabić przybysza albo uciec. Ostatecznie jednak zdecydował się na rozmowę. Na powrót stał się widoczny i rozsiadł się wygodnie w fotelu.
-Witaj Czarny. - przywitał go po imieniu ignorując fakt, że mężczyzna był dużo od niego starszy. Dla niego była to tylko teoria. Patrzył mu za to prosto w oczy, wyzywająco.
-Byli u ciebie moi ludzie, dlaczego ich odesłałeś? - zapytał ostro zimny głos.
Chłopak był jednak niezwykle spokojny, jakby groźba nie wisiała w powietrzu, patrzył z nieprzeniknionym wyrazem twarzy.
-Lubię być samodzielny, nie będę sługą innych sług. - rzucił lekko.
Zakapturzona postać zamyśliła się chwilę, by potem zaśmiać się złowieszczo.
-Dobrze powiedziane i dlatego przyszedłem osobiście by zaproponować ci współpracę. Na lepszych warunkach.
-Jakich.
-Musisz przyjąć znak bym mógł się zawsze z tobą kontaktować, mówić mi „panie”, tego warunku nie mogę zmienić, wprowadziłoby to chaos i zaniepokojenie wśród innych. W zamian za to staniesz się moją prawą ręką i odkryję przed tobą tajniki prastarej czarnej sztuki.- umilkł by po chwili dodać "I możliwość zemsty." głos wyszeptał, a pod kapturem można było dojrzeć szkarłatny błysk.
Severusie Tacitusie DinenGurth, ukrywający się pod nazwiskiem Snape i drugim imieniem Salazar, założył na twarz dobrze wyćwiczoną maskę zafascynowania. Wtopił pożądliwe oczy w Czarnego i pozwolił swoim oczom doznać szaleńczego wyrazu.
Marvolo patrzył usatysfakcjonowany na Snapea, czuł bijącą od niego chęć zemsty i nienawiść. Uważał, że bardzo dobrze wybrał.
Czarnowłosy natomiast śmiał się jak głupi w duchu z naiwności Czarnego. Najwyższa Rada będzie z niego zadowolona. Właśnie zaczął grę i musi wykonać pierwszy ruch.
- Co mam robić, panie? - zapytał z szacunkiem.
Okłamując Złotego Chłopca Severus w prawdzie się nie śmiał, za to czuł pewien dyskomfort. Część była prawdziwa, a on nienawidził ujawniać idiotom scen ze swojego prywatnego życia. Chłopak był jednak potrzebny dla dobra wojny, więc musiał mu ufać.
Mistrz Kłamstw znów przybrał maskę. Tym razem bólu i skruchy nad własną rzekomą nienawiścią i żądzą zemsty. Utkwił wzrok w podłodze i czekał na reakcję Pottera.
Chłopiec Który Przeżył, zebrał się w sobie i powiedział cicho.
- Skąd mogłeś wiedzieć... Severusie.
W tym momencie Mistrz Kłamstw nie mógł już powstrzymać wewnętrznego chichotu. Punkt dla niego.
„Gra musi toczyć się dalej.” - pomyślał gorzko.
Kostka Życia znów potoczyła się...
xxxxx
Poznałam cię człowieku o tysiącach twarzy, choć zaciekle broniłeś tej prawdziwej.
- Tak ci się tylko wydaje! (dopisek S.S.)
Post został pochwalony 0 razy
|
|