Forum www.sshg.fora.pl Strona Główna

www.sshg.fora.pl
Forum dla fanów paringu Severus Snape i Hermiona Granger
 

[M] Jaśniejsza do gwiazdy

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.sshg.fora.pl Strona Główna -> Fanfiction SS/HG
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Loss.
Umęczony Praktykant



Dołączył: 03 Maj 2010
Posty: 129
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Snaperka

PostWysłany: Wto 16:49, 26 Paź 2010    Temat postu: [M] Jaśniejsza do gwiazdy

Tak, to jest właśnie tekst pojedynkowy na "Kochanicę...". Trochę zmieniony i poprawiony.
Jak zapewne się orientujecie, opowiadanie miało być pisanie w narracji pierwszoosobowej, z punktu widzenia kobiety (niekoniecznie Hermiony).
Mam nadzieję, że się spodoba. Dedykuję Przeciwniczkom, z którymi nie dane mi było się zmierzyć. Wink

***

JAŚNIEJSZA OD GWIAZDY


Pamiętam chłopca i dziewczynkę.

Bardzo wyraźnie, choć minęło już tyle lat. Przypuszczam, że niezależnie od tego, jak bardzo będę się starała zapomnieć, ich wspomnienie nadal będzie mnie nawiedzać. Spokojne twarze, sporadyczne uśmiechy i ten charakterystyczny błysk determinacji w oczach, który w tamtym czasie posiadało niewielu.

Najpierw był on - cichy, małomówny, zamknięty w sobie. Dziecko, które musiało tyle przejść, by osiągnąć wymarzony cel; cierpiące w samotności i zupełnym milczeniu. Gdy przychodził do mnie po pomoc, w jego oczach na chwilę pojawiały się ogniki złości. Nigdy nie lubił prosić. Nie przypominam sobie również, by kiedykolwiek wymówił to słowo. Tak samo, jak nie dane mi było usłyszeć z jego ust prostego "dziękuję". Przyjście, spokojne czekanie, skinienie głowy i trzask zamykanych drzwi - jedyne, co po sobie pozostawiał, to wspomnienia. Mocne słowa, opinie, których nie bał się wygłaszać i spokój, który udzielał się ludziom w jego obecności.

Wszyscy mówią, że był zły i zasłużył na to, co otrzymał. Gdy to słyszę, ogrania mnie wściekłość. Nikt - powtarzam nikt - nie zasłużył w życiu na coś takiego. Żadnemu człowiekowi nie powinno być dane zaznać piekła na ziemi. On go doświadczył. Uważał, że nie ma pokuty, która byłaby w stanie oczyścić go z win. Nie, nie rozmawiałam z nim nigdy na ten temat, ale praca z ludźmi, a zwłaszcza dziećmi, sprawia, że człowiek dostrzega wiele rzeczy, na które inni nie zwracają uwagi.

Widziałam jego spracowane dłonie, poznaczone bliznami ciało, zmęczone spojrzenie i cień uśmiechu, który czasami pojawiał się na jego twarzy. Równie wyraźnie byłam w stanie dostrzec spopieloną duszę, a także odbijający się na jego obliczu ból, gdy wracał do zamku po wykonaniu kolejnego zadania.

Mówią, że oczy są zwierciadłami duszy. Jego pozwalały zobaczyć to, czego ich właściciel był świadkiem. Czasami, gdy na niego patrzyłam, widziałam tych wszystkich ludzi, których nosi w swojej pamięci. Ludzi, którzy nadal są dla niego wyrzutem sumienia.

Dumbledore mnie nie słuchał, gdy mówiłam mu, że dla tego chłopca to zbyt wiele. Kładł mi tylko dłoń na ramieniu, uśmiechał się pokrzepiająco i oznajmiał spokojnie, że się tym zajmie. Nigdy nie widziałam, by mu pomagał. Dokładał obowiązków, zwiększał odpowiedzialność, ale nie robił niczego, by zdjąć ciężar z jego barków.

Ten chłopiec - tak wrażliwy i spokojny - w końcu się złamał.

Zaszły w nim zmiany, które mogła zmienić tylko ona. Jej słowa, jej obecność, jej dotyk. Do nich, po pewnym czasie, ograniczył się jego świat. Była centrum wszystkiego. Wokół niej kręciło się jego życie. Złamane, zniszczone, lecz powoli odbudowywane na zdecydowanie mocniejszych fundamentach.

Kim była? Zwykłą dziewczyną. Niepozorną, niezbyt ładną, ale bardzo inteligentną i zdecydowaną. Potrafiła walczyć o swoje zdanie, nie bała się własnych opinii i myślę, że właśnie to sprawiło, że ją zauważył. Wystarczył mały impuls, by zaszła pożądana reakcja.

Byli do siebie podobni. W szkole nie lubiani, ale podziwiani za wiedzę. W życiu zrównoważeni, choć skłonni do wybuchu, gdy skumulowało się w nich zbyt wiele emocji.

Widziałam ich wiele razy rozmawiających, gdy przychodziłam do jego pracowni po eliksiry. Szybko odwracali się od siebie. Ona wychodziła, rzucając niewyraźne "dobranoc", a on zabierał się za przeglądanie dokumentów.

Kręciłam głową nad ich głupotą. Przecież nie było niczego złego w rodzącym się między nimi uczuciu! Owszem, trwała wojna, ale - na Merlina! - ileż można o niej myśleć? I niby dlaczego ktokolwiek ma poświęcać jej całą swoją uwagę? Chwile spokoju są przecież równie potrzebne, a znalezienie ukojenia w czyichś ramionach jest stanowczo ważniejsze, niż żądny władzy czarnoksiężnik! Nawet, jeżeli jest w stanie zniszczyć wszystko, co się kocha, w zaledwie kilka minut.

W końcu poprosiłam, by sam donosił mi wywary. Nie chciałam im przeszkadzać.

Niech nacieszą się sobą, ile mogą.- myślałam, segregując fiolki i buteleczki, i nadal uważnie ich obserwując.

Chciałam im pomóc. Chciałam, by nieśmiała, odrzucana przez rówieśników dziewczyna i samotny chłopiec zobaczyli wreszcie w sobie nawzajem własne marzenie o szczęściu.

Czy mi się to udało?

Wydaje mi się, że tak, choć kosztowało ich to wiele cierpienia.

Pewnego wieczoru, już po ciszy nocnej, przyszła do mnie. Była w opłakanym stanie. Kaszląca, z silnym krwotokiem i podwyższoną temperaturą. Starałam się jak mogłam, ale nawet magia jest bezsilna w stosunku do tej choroby, a diagnoza nie pozostawiała żadnych wątpliwości - zostało jej nie więcej, niż kilka miesięcy życia w bólu. Miesięcy, w których będzie musiała walczyć o każdy oddech, planować każdy ruch.

Byłam załamana. Dlaczego, na Merlina, wszystko musiało układać się tak tragicznie? Nawet, gdy niedługo później pokonaliśmy Voldemorta i większość ludzi świętowała, ja siedziałam zamknięta w swoim gabinecie i popijałam herbatę, uważnie wpatrując się w bladą twarz Hermiony Granger.

Rozmowa, którą przeprowadziłyśmy tego dnia, zmieniła częściowo moje życie. Nie wiem dokładnie, na czym ta zmiana polegała, ale coś stało się z moim systemem wartości. Dotychczas byłam uporządkowaną osobą, która miała jasno określone cele i priorytety - jak każdy Krukon. Jednak tego dnia szlag trafił to wszystko.

- Myśli pani, że to naprawdę koniec? - zapytała, przyglądając się czerwieniejącemu powoli niebu.

- Tak. Sama-Wiesz-Kto zginął, jego popleczników wkrótce wyłapią co do nogi... - Westchnęłam, odkładając pustą już filiżankę na spodeczek. - Może w tym kraju nareszcie zapanuje spokój?

- Możliwe. - Hermiona zamknęła oczy i uśmiechnęła się. - Wie pani, chciałabym móc to wszystko zobaczyć. Ten nowy świat, o którym mówił dzisiaj profesor Dumbledore. Chciałabym brać udział w tych wszystkich zmianach. Chciałabym... Chciałabym istnieć w tym nowym świecie. Może wyjść za mąż. W końcu pewnie by mi się oświadczył. Założyłabym rodzinę... Pewnie zamieszkalibyśmy w małym domku. Koniecznie z ogródkiem. Szkoda, że tak nie będzie, prawda?

Odebrało mi mowę. Do końca naszego spotkania nie odezwałam się ani słowem, a gdy dwa dni później przynieśli ją do mnie, nadal nie wiedziałam, co powinnam jej powiedzieć. Co doradzić.
Nie byłam przyzwyczajona do rozmawiania z tak młodą osobą na temat śmierci, a ona miała się z nią już niedługo spotkać. Chciałam - naprawdę chciałam - jej jakoś pomóc, ale nie wiedziałam, jak ma to zrobić.

Pomysł przyszedł dużo później. Udałam się do Severusa i powiedziałam mu o tym, co się dzieje z Hermioną. Wyraz jego twarzy... Merlinie, nie wyobrażałam sobie nawet, że ktokolwiek może tak cierpieć! Przez chwilę miałam nieprzyjemne wrażenie, że coś mu się stało. Teraz rozumiem, że właśnie wtedy pękło mu serce - albo to, co z niego pozostało, a co ta cudowna dziewczyna była w stanie ożywić w tak krótkim czasie.

Siedział przy niej cały czas. Nie jadł, nie pił, nie odzywał się. Jedynie był i karmił się tym, co płynęło z jej ust - powoli wymawianymi słowami, a także każdym, nawet najdrobniejszym gestem.

Mówi się, że ukochana osoba jest dla nas niczym gwiazda na niebie, która świeci tylko dla nas i swoim blaskiem oświetla nasze życie. Hermiona dla Severusa była czymś jaśniejszym od gwiazdy i gdy umierała, mocno ściskając jego dłoń; gdy jej oczy zamarły, a oddech ustał; właśnie wtedy miałam wrażenie, że na nocnym, bezchmurnym niebie zamigotał jasny punkcik.

Możliwe, że jestem tylko głupią kobietą. Romantyczką, która wierzy, że prawdziwa miłość nie lęka się śmierci i nawet ją jest w stanie zwyciężyć, ale gdy siedzę naprzeciw Severusa Snape'a w kolejną rocznicę odejścia Hermiony i widzę wyraźnie jego zmęczoną, pooraną zmarszczkami twarz, drżące dłonie, smutne oczy...

Może naprawdę oszalałam, ale mam wrażenie, że ta niepozorna dziewczyna z rozczochranymi włosami i szczerym uśmiechem – Hermiona Granger - sprawiła, że ten samotny chłopiec wreszcie przestał być samotny i po wielu latach poszukiwań, dowiedział się o tym, co w życiu najważniejsze.

Pamiętam chłopca i dziewczynkę.

Pamiętam również uczucie, które było jaśniejsze od wszystkich gwiazd na niebie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
epbrod
Spędzi Sylwestra 2011 z Severusem!



Dołączył: 08 Lut 2010
Posty: 191
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z lochów Hogwartu
Płeć: Snaperka

PostWysłany: Wto 17:19, 26 Paź 2010    Temat postu:

Nie no Loss, ty to wiesz jak człowieka doprowadzić do płaczu. Jak się trochę uspokoję to wypowiem się szerzej, ale to jedno z piękniejszych opowiadań jakie w życiu czytałam.
EDIT:
Znalazłam w końcu nieco czasu, więc zgodnie z obietnicą dodam parę wyrazów. Po po pierwsze, zawsze rozbierają mnie na części opowiadania, gdzie to Hermiona odchodzi pierwsza z tego świata i to jeszcze na jakąś mugolską chorobę wobec której magia jest bezsilna ( jakiś nowotwór czyżby, czy inne dziadostwo?)
Po drugie, troszkę mnie podpuściłaś na początku, bo myślałam, że to Minerwa pełni rolę narratora, ale szybciutko się połapałam, że jednak Pomona.
I po trzecie, szkoda mi zawsze Severusa, gdy zostaje sam jak palec.
Gdyby konkurs się odbył, to u mnie miała byś bardzo wysoką ocenę.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez epbrod dnia Czw 17:09, 28 Paź 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Fikcja28
Uczeń



Dołączył: 24 Sie 2011
Posty: 16
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Śląsk
Płeć: Snaperka

PostWysłany: Śro 21:34, 24 Sie 2011    Temat postu:

Bardzo wzruszające i smutne. tak jak poprzedniczka myślałam, że to McGonagall.
Powiesz nam kto jest tajemniczą krukonką? Może to pani Pomfrey?
Podobało mi się strasznie.
Pozdrawiam i liczę na więcej takich miniaturek.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.sshg.fora.pl Strona Główna -> Fanfiction SS/HG Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
deox v1.2 // Theme created by Sopel & Download

Regulamin