|
www.sshg.fora.pl Forum dla fanów paringu Severus Snape i Hermiona Granger |
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Satyrlane
Umęczony Praktykant
Dołączył: 06 Sty 2010
Posty: 120
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć:
|
Wysłany: Nie 13:40, 21 Mar 2010 Temat postu: Prawda [Z] [3/3] |
|
|
Harry, po serii pytań, jakie zazwyczaj zadawał dyrektorowi po zobaczeniu nowego wspomnienia, zbierał się do wyjścia. Albus jednak zatrzymał go gestem i zapytał.
- Harry, mogę cię o coś poprosić?
Chłopak przytaknął, ciekawy, o co chodzi dyrektorowi. Siwobrody czarodziej wyjął z szerokiego rękawa małą, pękatą buteleczkę. Płyn miał piękną, fioletową barwę.
- Mógłbyś zanieść ten eliksir profesorowi Snape’owi? Sam z chęcią bym to zrobił, ale mam ważną sprawę do załatwienia. – Machnął dłonią gdzieś w kierunku Hogsmeade. Harry skrzywił się na dźwięk znienawidzonego nazwiska, ale kiwnął głową i wziął od Dumbledore’a ampułkę. Następnie pożegnał się i wyszedł z gabinetu dyrektora. Minął dwa gargulce, łypiące na niego złowrogo i udał się szybkim krokiem w stronę lochów. W czasie tej krótkiej wycieczki miał okazję dokładniej przyglądnąć się tajemniczej cieczy. Teraz, gdy patrzył z bliska (a trzymał butelkę przed samym nosem) dostrzegł, że mikstura nie była całkowicie fioletowa. Gdy się dobrze przyjrzał, zobaczył srebrne, wirujące wstęgi, tworzące coś na kształt kuli. Zafascynowany przyglądał się temu zjawisku. Nawet się nie spostrzegł, a już był w lochach.
- Potter. Czego tu szukasz o tej porze? Zaraz będzie cisza nocna. – Harry podniósł wzrok i na końcu korytarza ujrzał ciemną sylwetkę najbardziej znienawidzonego przez niego człowieka.
- Przysyła mnie profesor Dumbledore. Mam panu… - Ale chłopak nie dokończył rozpoczętego zdania, bo zapominając o dwóch stopniach, potknął się i wyrżnął ryjąc nosem o posadzkę. Okulary zleciały mu z nosa, a peleryna zaplątała na głowie. Buteleczka z fioletowym płynem wyleciała mu z rąk i rozbiła się z głośnym trzaskiem tuż pod stopami Mistrza Eliksirów. Ten zaklął siarczyście i już zamierzał nawrzeszczeć na zbierającego się z podłogi chłopaka, gdy coś innego przykuło jego uwagę. Otóż eliksir, który przed chwilą się rozlał i z pewnością wtedy był cieczą, teraz zmieniał konsystencję i przypominał bardziej galaretkę. Nauczyciel patrzył jak z substancji wysuwają się dwie długie macki i zaczynają owijać się wokół jego nóg. W ostatniej chwili przyszło zrozumienie, ale profesor zdołał tylko krzyknąć.
- Potter ty idioto! – Wstęgi oplotły się wokół pasa Snape’a, a następnie wniknęły w niego przez dziurki od nosa. Mężczyzna najpierw wzdrygnął się, jego plecy wygięły się w łuk, a długie palce pozginały, jak szpony drapieżnego ptaka. W następnej chwili profesora zgięło w pół, tak, że dotknął koniuszkami palców własnych stóp. Później wyprostował się i pokręcił nosem, krzywiąc się lekko.
Harry przypatrywał się temu z coraz większym zdumieniem. I kiedy wzrok nauczyciela spoczął na nim, skulił się w sobie, czekając na wybuch. Zamiast tego usłyszał coś, co przeraziło go tak, jak nic dotąd.
- Harry, mój chłopcze, co tutaj robisz o tej porze? Zaraz będzie cisza nocna, więc radzę ci żebyś znikał do wieży Gryffindoru. – Snape zakrył usta dłonią, jakby samemu nie wierząc w to co powiedział.
Potter patrzył na niego z wytrzeszczonymi oczami i z głębokim szokiem wymalowanym na twarzy. Był przerażony tym, co usłyszał. Bo właśnie Severus Snape, Postrach Hogwartu, Stary Nietoperz z Lochów zagaił do niego wesołym tonem. A było to straszniejsze niż cała armia Śmierciożerców. Do tego radził mu wrócić do dormitorium, nie odjął żadnego punktu i nawet nie dał szlabanu. Mimo, że chłopak dygotał ze strachu, zdołał wyjąkać.
- Panie profesorze, czy… wszystko w porządku?
- Naturalnie, że tak! Nigdy nie mogło być lepiej. – odparł z entuzjazmem Snape, po czym znowu zatkał dłonią usta.
Dla Harry’ego było to zdecydowanie za dużo.
- Profesorze…- wyjąkał płaczliwym tonem. – Pan powinien iść do profesora Dumbledore’a. – Modlił się w myślach, żeby dyrektor nie udał się jeszcze do Hogsmeade.
Nagle ton Mistrza Eliksirów wrócił do normalności.
- Do tego starego zgreda? A niby po co? Żeby patrzeć jak obżera się tymi obrzydliwymi dropsami albo słuchać jak gada od rzeczy? – jego zimny ton wywołał kolejną falę przerażenia, która zalała chłopaka nadal leżącego na podłodze. W ostatecznym akcie odwagi zerwał się i co sił w drżących nogach pognał do gabinetu dyrektora. W biegu wykrzyczał hasło, a gdy gargulce się odsunęły, wbiegł po schodach wskakując po trzy stopnie. Wpadł do środka bez pukania. Na szczęście Dumbledore był jeszcze w środku i właśnie stał przy oknie. Harry stanął na środku pokoju próbując złapać oddech, a profesor zmierzył go swymi niebieskimi oczyma.
- Panie profesorze….Snape…butelka…rozbiłem…straszny…on chyba zwariował… ja niechcący… potknąłem się … i naprawdę nie chciałem… a Snape…
- Harry uspokój się, proszę. – powiedział spokojnie dyrektor i czekał aż chłopiec złapie oddech.
- Bo profesorze, ja się potknąłem, a butelka rozbiła się pod nogami Snape’a, a potem pojawiły się takie fioletowe wstęgi, które oplotły go i wniknęły w niego przez nos. No a potem… - zamilkł nagle.
- Tak?
- Profesor Snape… on…on był miły. – zakończył dramatycznym tonem czterooki. W tym momencie oczy Dumbledore’a błysnęły.
- Miły?
- No, tak… - zadrżał na samo wspomnienie. – Ale jak wspomniałem, że powinien do pana przyjść, to wrócił ten stary Snape. Był wredny i … obrażał pana.
- Obrażał… - mruknął jakby do siebie starszy czarodziej. – Rozumiem.
- Harry – zwrócił się ponownie do chłopca. – Możesz spokojnie wrócić do dormitorium. Nie martw się rozbitym eliksirem, ani profesorem Snape’m.
Chłopak wahał się przez chwilę, i już otwierał usta żeby zasypać dyrektora kilkoma pytaniami, ale zobaczył, że ten odwrócił się do niego plecami i jakby mamrotał coś pod nosem. Zawiedziony, posłusznie udał się do wieży Gryffindoru. A zanim poszedł spać, opowiedział całe zdarzenie dwójce przyjaciół, którzy czekali na niego w pokoju wspólnym.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Satyrlane dnia Sob 22:52, 28 Sie 2010, w całości zmieniany 5 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Satyrlane
Umęczony Praktykant
Dołączył: 06 Sty 2010
Posty: 120
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć:
|
Wysłany: Śro 16:08, 24 Mar 2010 Temat postu: |
|
|
- Harry, możesz mi jeszcze raz opisać wygląd tego eliksiru? – zapytała Hermiona, wertując grubą księgę leżącą na jej kolanach.
- No, był ciemno fioletowy. A jak się przyjrzałem bliżej to dostrzegłem wirujące srebrne wstęgi.
Dziewczyna zamyśliła się, nadal przewracając strony książki.
- Nie jestem całkiem pewna… - powiedziała po chwili – ale najprawdopodobniej był to eliksir Veritas Comutatio*.
Dwaj chłopcy siedzący obok niej czekali na wyjaśnienia, bo słyszeli tę nazwę po raz pierwszy.
- No i? – zapytał zniecierpliwiony Ron. Hermiona prychnęła, nie przerywając poszukiwań. Po kilku minutach nerwowego wyczekiwania i kręcenia się na miejscu, usłyszeli wreszcie odpowiedź.
- Mam. Posłuchajcie: "Eliksir Veritas Comutatio jest silnym eliksirem prawdy, lecz jego działanie jest całkowicie odmienne od eliksiru Veritaserum. Został wynaleziony przez niejakiego Nicolasa Flamela…"
- To już wiemy skąd Dumbledore go miał! – wykrzyknął podniecony Harry, wspominając ich pierwsze spotkanie z tym nazwiskiem z pierwszego roku. Hermiona posłała mu mordercze spojrzenie za to, że jej przerwał, po czym kontynuowała.
- "… i jest traktowany raczej jako ciekawostka, bo nie dając takich efektów jak Veritaserum jest bezużyteczny przy przesłuchaniach." – Dziewczyna przejechała palcem kawałek tekstu, uznając, że nie wart jest on przytoczenia i czytała dalej.
- "Działanie tego eliksiru jest jednak zaskakujące. Otóż ujawnia on prawdę, lecz nie zmusza, tak jak Veritaserum, do wyjawienia jej słowami, lecz samym zachowaniem. Eliksir bowiem, bazując na prawdziwych uczuciach spożywającego, wymusza na nim reakcje wobec osób, których te uczucia dotyczą. Jednak, i tu właśnie eliksir najbardziej zaskakuje, są to reakcje wręcz odwrotne i przeciwne od tych, jakie prawdziwe, odczuwane uczucia mogłyby wywołać. Mimo swojej wątpliwej przydatności, eliksir ten jest bardzo trudny do uwarzenia i potrafią to tylko prawdziwi Mistrzowie." – Hermiona przebiegła wzrokiem jeszcze kilka linijek tekstu, lecz gdy nie znalazła żadnych istotnych informacji, zamknęła księgę z głośnym trzaskiem.
Chłopcy patrzyli na nią z otwartymi ustami. Pierwszy otrząsnął się Harry.
- To znaczy, że…
- Tak, to znaczy, że Snape cię naprawdę nie znosi.
- I…
- I najwidoczniej bardzo ceni i szanuje dyrektora.
Ron zamknął usta, a Harry pokręcił głową. Dyskutowali jeszcze chwilę o eliksirze i o tym czego mogą się spodziewać na jutrzejszej lekcji eliksirów, po czym udali się do swoich dormitoriów.
***
- Ty stary idioto, jak mogłeś mi zrobić takie świństwo?! – Snape darł się wniebogłosy, a Dumbledore chichotał.
- Och, nie widzę w tym nic złego. Poza tym miałem wątpliwy wpływ na działania Harry’ego.
- Ale jak mogłeś pozwolić temu… chłopcu nieść tak niebezpieczny eliksir? - czarnowłosy czarodziej powiedział te słowa spokojnym, opanowanym tonem, całkiem odmiennym od tego, którym przed chwilą przemawiał do dyrektora.
- Przesadzasz, Severusie. Nie widzę tu żadnego niebezpieczeństwa. Och, pamiętam jak Nicolas…
- Ale ja widzę! – ryknął Snape, a ściany lochu zadrżały. Oczy Albusa błyszczały wesoło, w przeciwieństwie do oczu Mistrza Eliksirów, w których można było zobaczyć najczystszą wściekłość i żądzę mordu.
- Efekty takiej ilości eliksiru będą się utrzymywać tygodniami! – wrzeszczał dalej Snape – Żądam antidotum! Wiesz, że eliksir nie pozwala mi podejść do kociołka, gdy chce sam je uwarzyć!
-Ach, Flamel rzeczywiście jest bardzo pomysłowy – dyrektor ponownie zachichotał. Ale nagle błysk z jego oczu zniknął, a twarz zyskała surowy wyraz.
- Obawiam się Severusie, że będziesz musiał to przetrzymać.
***
Trójka przyjaciół czekała przed salą od eliksirów. Zniecierpliwieni i zaciekawieni tym, co ich czeka, chyba pierwszy raz w całej swojej karierze w Hogwarcie, wypatrywali z niecierpliwością nadejścia Mistrza Eliksirów. Już od śniadania po szkole krążyła plotka, że Nietoperz jest w wyjątkowo paskudnym humorze. Pozostałych uczniów zżerał strach, ale Harry, Ron i Hermiona, posiadając wiedzę na temat wydarzeń poprzedniego dnia, byli raczej zaintrygowani.
Profesor pojawił się zaraz po dzwonku i minął czekających otwierając drzwi. Po czym spokojnym i uprzejmym tonem zaprosił ich do środka. Hermiona patrzyła z uśmiechem, jak uczniowie stojący najbliżej nauczyciela, bledną, a jedna z ślizgonek cicho pisnęła. Reszta, z szokiem i przerażeniem wymalowanym na twarzy, powoli weszła do klasy.
- Dzień dobry. Zajmijcie miejsca. Dziś będziemy pracować nad eliksirem rozśmieszającym. – Snape kontynuował tym samym tonem – Oto instrukcje. W razie jakichkolwiek wątpliwości, pytajcie. – Machnął różdżką i na tablicy pojawiły się wypisane składniki i sposób przygotowania. Nikt w klasie się nie poruszył. Wszyscy patrzyli na Snape’a z szeroko otwartymi oczyma. Jakaś dziewczyna z pierwszego rzędu wybuchła płaczem, a Malfoy wydał z siebie nieartykułowany dźwięk. Tylko trójka przyjaciół siedząca w ostatniej ławce wymieniała wymowne spojrzenia i tłumiła śmiech.
- No na co czekacie? Bierzcie się do pracy. – Mimo przerażenia wzięli się za krojenie składników. Nie wiedząc, czego mogą się spodziewać, woleli nie narażać się na ewentualny gniew ,,nowego Snape’a”.
- Teraz nie mam wątpliwości, że to musiał być Veritas Comutatio. – szepnęła do Harry’ego Hermiona.
- Panno Granger, minus dwadzieścia punktów dla Gryffindoru za rozmowę w czasie lekcji. – zimny, przeszywający głos wywołał dreszcz na plecach dziewczyny. Bardzo powoli podniosła głowę i z przerażeniem spojrzała na profesora. Uczniowie zamarli słysząc dobrze znany ton. Snape jednak nie zaszczycił Hermiony dłużej swoją uwagą. Stał właśnie przed Goyle’m, który zamierzał pokroić swoje korzonki. Jednak ręka trzęsła mu się tak strasznie, że nie mógł wykonać jednego prostego cięcia.
- Uspokój się, chłopcze, bo inaczej możesz sobie zrobić krzywdę. – powiedział do ślizgona, znów używając spokojnego, uprzejmego tonu. Na te słowa pomagier Malfoy’a zbladł i wypuścił z dłoni srebrny sztylet.
- Draconie, czy byłbyś tak uprzejmy i pomógł koledze?
Zapytany, który wyglądał jak kartka papieru, skinął delikatnie głową i zabrał się bez słowa za krojenie.
Harry i Ron siedzieli równie mocno szokowani jak sama Hermiona. Posłali jej pytające spojrzenia, ale ta wzruszyła tylko ramionami. Do końca lekcji siedziała wyprostowana jak struna, zajmując się wyłącznie swoim eliksirem i nie śmiała nawet ostrzec Neville’a przed błędem, przez co zawartość jego kociołka szybko wyleciała w powietrze. Snape nawet nie odjął mu punktów, tylko machnięciem różdżki sprzątnął bałagan i powiedział, że następnym razem na pewno się uda. Neville prawie zemdlał, słysząc te słowa.
Kiedy po skończonej lekcji trójka przyjaciół opuściła pracownię, natychmiast udali się do pokoju wspólnego. Całą drogę dyskutowali o minionych eliksirach. Gdy stanęli przed portretem Grubej Damy, wspólnie doszli do wniosku, że Hermiona musiała się mylić. Nawet sama wspomniana była pewna swojej pomyłki. "To nie mógł być eliksir Veritas Comutatio, bo to oznaczało by, że Snape mnie… Nie. Niemożliwe."
~~~~
*Veritas - łac. prawda; sprawiedliwość; uczciwość
Comutatio - łac. zmiana; odwrócenie
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Satyrlane dnia Sob 23:12, 28 Sie 2010, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
coolness
Mistrzyni Eliksirów
Dołączył: 03 Paź 2009
Posty: 443
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z lochów... Płeć:
|
Wysłany: Czw 18:30, 01 Kwi 2010 Temat postu: |
|
|
Przeczytałam, to komentuje
Kwikogenne powiedziałabym i mimo paru błędów podoba mi się ;P
Czekam na ciąg dalszy ;P
Wybacz antykonstruktywny komentarz, ale lenia złapałam xD
Pozdrawiam,
c.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Satyrlane
Umęczony Praktykant
Dołączył: 06 Sty 2010
Posty: 120
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć:
|
Wysłany: Wto 12:42, 06 Kwi 2010 Temat postu: |
|
|
Świąteczna, 'jajeczna' część, że tak się wyrażę Ostatnia.
~~~
Hermiona Granger siedziała właśnie w bibliotece, tonąc w książkach. Wszystkie, które ją otaczały dotyczyły tylko jednego, jedynego tematu. Eliksiry. Otóż wcale nie przekonały ją zapewnienia przyjaciół , że musiała się mylić przy rozpoznaniu specyfiku, który ostatnio został wchłonięty przez Snape’a.
Im dłużej przetrząsała bibliotekę, tym bardziej umacniała się w przekonaniu, że nie istnieje inny eliksir, który by odpowiadał opisowi Harry’ego i powodował taką drastyczną zmianę charakteru, jaką ostatnio zaobserwowano u hogwarckiego Zmutowanego Nietoperza.
Dręczyła ją niepewność i pewien strach przez poznaniem prawdy, Wolała wmawiać sobie, że istnieje jakiś eliksir, o którym nie ma informacji w żadnej książce w bibliotece i posiada on taki sam wygląd jak Veritas Comutatio oraz ma podobne działanie. Jeżeli by przyznała, że się myli, to jednocześnie musiałaby przyjąć do wiadomości, że Severus Snape, jej Mistrz Eliksirów, nie darzy jej pogardą i nienawiścią, lecz wręcz przeciwnie. Właściwie… sama nie wiedziała jak do tego podejść. Nigdy nie patrzyła na tego człowieka inaczej niż przez perspektywę ich stosunku nauczyciel-uczeń. W sumie nie miała prawa patrzeć inaczej. I nigdy nie patrzyła na Snape’a jak na mężczyznę.
Chociaż… gdy teraz przypomniała sobie z jakim zafascynowaniem patrzyła na niego, gdy raz opowiadał o jednym z bardzo trudnych eliksirów. Mówił wtedy z taką pasją i zapałem, że aż trudno było rozpoznać w nim tego samego człowieka, jakim jest na co dzień. Albo wtedy, gdy pokazywał im jak uwarzyć jeden z najniebezpieczniejszych eliksirów. Robił to sam, bo Ministerstwo nie zezwalało, by uczniowie robili go samodzielnie. Szkoda, bo może w ten sposób świat pozbył się kilkunastu Ślizgonów…
Pamiętała jego ruchy. Eleganckie. Dokładne. I jego dłonie. Miał takie piękne dłonie… długie, zgrabne palce…
"O czym ty myślisz!", skarciła się dziewczyna i wróciła do bezsensownego wertowania kolejnych ksiąg.
***
Severus Snape właśnie chodził wściekły po swoim gabinecie. Przed chwilą był u niego Albus i po raz kolejny odmówił dania mu antidotum na ten idiotyczny eliksir. Efektem eliksiru było to, że sam w żaden sposób nie mógł go uwarzyć. Nie mógł nawet podejść do kociołka w tym celu.
Po raz kolejny przeglądał notatki dotyczące działania Veritas Comutatio, a także te dotyczące antidotum. Prychnął. Nic mu to nie da skoro nie może z nich skorzystać. Jedyne co mógł to przeczekać… Ale Merlin jeden wie ile to będzie trwało! A nie mógł znieść faktu, że był… do stu dementorów, miły dla… Harry’ego Pottera! Nigdy nie myślał, że kiedykolwiek postawi słowo ‘miły’ obok słowa ‘Potter’ nie zwracając przy tym kolacji. Cholerny Albus i jego gierki. "Mało mu, że zabawiam dla niego Czarnego Psychola, to jeszcze mam odgrywać główną rolę w jego osobistym pacynkowym przedstawieniu!", pomyślał z wściekłością. Myślał o tym, żeby polecić komuś wykonanie dla niego antidotum, ale żaden Ślizgon na siódmym roku nie był na tyle uzdolniony, by temu podołać. Bo był to eliksir o wiele trudniejszy od tego, którego działanie niwelował. Nie miał też żadnych zaległych przysług u znajomych Mistrzów Eliksirów. Choć nawet gdyby miał, zajęłoby to o wiele więcej czasu, a na to Severus Snape nie mógł pozwolić. Ponownie przypomniał sobie Ślizgonów z siódmego roku, by upewnić się, czy na pewno nie ma wśród nich wystarczająco utalentowanego… Nie, do cholery, wiedział, że nie ma! Ale wracając do siódmych klas, była jedna osoba, która z pewnością była w stanie uwarzyć ten eliksir. Ale nie była z jego domu… do tego była z domu najgorszego z możliwych. Do tego, to była ONA. Czarnowłosy przeklął szpetnie. Wiedział, że w innym wypadku nigdy, przenigdy by o tym nie pomyślał. Ale nie miał wyjścia.
***
Hermiona siedziała w ławce, skrzętnie notując wszystkie informacje na temat zaklęcia zmieniającego głos, bo mogło się ono pojawić na OWTM-ach. Wykład Flitwicka został jednak przerwany przez huk otwieranych drzwi. Głowy całej klasy odwróciły się, by ujrzeć stojącego w drzwiach Mistrza Eliksirów. Na ten widok głowy błyskawicznie zwróciły się w stronę tablicy i opadły w dół.
- Filiusie, wybaczysz mi jeżeli… panna Granger – jej nazwisko wypowiedział przez zaciśnięte zęby – opuści zajęcia?
- Tak oczywiście, Severusie. – odparł Flitwick, po czym zwrócił się w stronę dziewczyny.
- Panno Granger, ale proszę nadrobić materiał, dobrze?
Gdy mijała Snape’a w drzwiach wysyczał, ale na tyle głośno, by wszyscy go usłyszeli.
- Jestem pewny, że panna Wiem-To-Wszystko już dawno wszystko… nadrobiła.
Poprowadził ją bez słowa do klasy eliksirów, a gdy już się tam znaleźli, zamknął drzwi i zapieczętował je kilkoma zaklęciami. Następnie stanął przy biurku i wskazał ręką na papiery leżąca na blacie.
- Wykonasz ten eliksir i będzie to warunkiem czy zdasz swoje OWTM-y. Jeżeli ci się nie uda, to… no cóż, przykro mi.
Patrzył jak po ostatnich słowach oczy dziewczyny rozszerzyły się, a z jej policzków odpłynęła krew.
- Ale panie profesorze… dlaczego… ja…
- Lepiej opanuj swój jęzor i bierz się do roboty. – warknął i usiadł za biurkiem, krzyżując ręce na piersi.
Hermiona drżącymi rękoma wzięła kartki i zaczęła je przeglądać Musiała usiąść przy ławce, gdy zobaczyła czego one dotyczą i jakie antidotum miała uwarzyć. Jednak miała rację i… Merlinie. Podniosła przerażona głowę, by spojrzeć na Snape’a i zobaczyła jak ten intensywnie się w nią wpatruje. Szybko opuściła głowę. "Nie, niemożliwe." Przeleciała wzrokiem listę potrzebnych składników i udała się o nie do półek z ingrediencjami. Była świadoma, że wzrok profesora śledzi każdy jej ruch. Wróciła do ławki, przezornie nie podnosząc głowy, by przypadkiem ponownie nie napotkać tego spojrzenia. Powoli kroiła kolejne składniki, dodając je do kociołka. Przez cały czas czuła na sobie palące spojrzenie i nie miała odwagi, by podnieść wzrok. Dopiero, gdy dodała ostatni składnik i zgasiła ogień pod kociołkiem, podniosła oczy, by natychmiast napotkać dwa czarne, błyszczące punkty.
- Profesorze, skończyłam.
Natychmiast znalazł się przy niej, a ją owiała przyjemna woń ziół i…
- Zadowalająco. – powiedział, mocno się krzywiąc. Następnie napełnił niedużą fiolkę eliksirem i nie zważając na jej obecność, wypił całą zawartość. Odwrócił się do niej.
- Może pani odejść, panno Granger. Osobiście dopilnuję, by uwzględniono to pani przy zdawaniu OWTM’ów. Może pani nawet nie przychodzić na egzamin z eliksirów. – mówiąc to… uśmiechnął się lekko.
- Profesorze, dlaczego po wypiciu Veritas Comutatio traktował mnie pan… inaczej niż innych? – wypaliła, niewiele myśląc. Popatrzył na nią z groźnym błyskiem w oczach.
- Niech pani nie wtrąca się w nie swoje sprawy. – warknął.
- Tak się składa, że po części to też moja sprawa.
Odszedł kilka kroków stając przy biurku, bokiem do niej.
- Profesorze?
- Panno Granger, na pewno umie pani wyrecytować książkową regułkę mówiącą o działaniu eliksiru Veritas Comutatio.
- Orientuje się w tym, jak on działa. I z tego wynika, że nie darzy mnie pan wyłącznie nienawiścią i pogardą, tak jak na przykład Harry’ego. – zrobiła pauzę, której on nie przerwał. – I nie wyjdę stąd dopóki nie dowiem się co pan odczuwa w stosunku do mnie. – Aby podkreślić prawdziwość tych słów, skrzyżowała ręce na piersi i hardo popatrzyła na swojego profesora, który właśnie pocierał nasadę nosa dwoma palcami.
- Panno Granger, proszę nie zapominać do kogo pani mówi.
Dziewczyna usiadła na ławce zakładając nogę na nogę. Snape spojrzał na nią i przez długą chwilę mierzył ją wzrokiem.
- Dobrze więc. Powiem pani. Jest pani cholernie irytująca. Irytuje mnie w pani wszystko. Począwszy od machającej przed moimi oczami ręki, którą widzę na każdej lekcji, na pani kudłach skończywszy. Fakt, że zna pani odpowiedź na każde pytanie i pani wypracowania zawsze zasługują na najwyższą ocenę, również jest bardzo mocno irytujący. Jednocześnie podziwiam panią. Czuję szacunek i podziw. Jestem pod wrażeniem pani wytrwałości, cierpliwości i opanowania, jakie pani wykazuje podczas moich lekcji i gdybym nie dbał o moją reputację to pani otrzymywałaby najwięcej punktów ode mnie. Ale podziw i szacunek to jedno, jednak to nie wszy… - zamilkł, a ja przypatrywałam mu się uważnie. Wiedziałam co chciał powiedzieć.
- Myślę, że żaden uczeń nie powinien usłyszeć żadnych innych słów od swojego nauczyciela, ponad te, które pani teraz usłyszała. I pani ich też nie usłyszy. A teraz proszę wyjść. – Mówił to spuszczając głowę i ukrywając twarz. Po tych słowach nastała cisza. Krępująca. Hermiona stała chwilę oniemiała i zszokowana nowymi wieściami i faktem, że najgorszy, najbardziej wredny mężczyzna jakiego znała, czuł do niej… coś. Co miał dokładnie na myśli, kiedy nie dokończył zdania?
Dziewczyna zsunęła się z ławki, stanęła przed swoim profesorem i opierając jedną rękę na biodrze, fuknęła.
- Do stu dementorów! Pan sobie chyba jaja robi!
Snape gwałtownie podniósł głowę, a na jego twarzy malowało się czyste zdziwienie. Spodziewał się wszystkiego. Wybuchu wściekłości, morza łez, zawstydzenia, ucieczki albo nawet… podziękowań. Ale nie wyobrażał sobie, że ta dziewczyna odważy się go wyśmiać. Wyśmiać! Jego! Severusa Snape'a! Pozwolił na chwilę opaść wszelkim maskom i ukazał swoje szczere, najszczersze zdziwienie. Przyglądał się jej przez chwilę. Ale potem o uwagę upomniał się jego płomienny i wybuchowy temperament. Mężczyznę opanował gniew. "No wyśmiała mnie, gówniara.", przemknęło mu przez myśl. Krew w nim zawrzała. W jednej chwili był przy niej i złapał ją za gardło. Chwyciła jego rękę, ale nie udało jej się poluzować żelaznego uścisku. Napierał na nią dopóty, dopóki jej plecy nie uderzyły o kamienną ścianę. Ze świstem wypuściła powietrze i cicho jęknęła.
- Jak śmiesz! Jak śmiesz! – wysyczał. Drugą ręką złapał jej nadgarstek i także przycisnął do ściany. Nie zwracał uwagi na strach błyszczący w jej oczach.
- Niczego nie rozumiesz, ty głupia dziewczyno! – warknął w jej twarz, a następnie przycisnął usta do jej ust. Poluzował uścisk na jej gardle i teraz przesunął dłoń na jej szczękę. Brutalnie pogłębił pocałunek, a ogień, który w nim płonął buchnął jeszcze potężniejszym płomieniem.
Kiedy poczuła smak swojej krwi z przegryzionej wargi, jęknęła. Mężczyzna, słysząc to, wpił się w nią jeszcze gwałtowniej
- Dość Severusie! Puść tę dziewczynę! – powoli, bardzo powoli odezwał się muskając na koniec jej spuchnięte wargi delikatnym pocałunkiem. Dumbledore stał w drzwiach. Jego postać górowała nad nimi, wydawał się teraz potężniejszy i nie wyglądał jak zdziadziały, wesoły staruszek, jakim pozwalał się oglądać na co dzień. Snape nie odsunął się od razu, tylko powoli puścił rękę dziewczyny, odsunął się na krok i na końcu oderwał dłoń od jej szczęki, wpierw delikatnie muskając jej policzek kciukiem.
- Severusie jak mogłeś…
- Sam do tego doprowadziłeś – odpowiedział spokojnie czarnowłosy czarodziej.
- Panie dyrektorze to nie jego wina! – wypaliła Hermiona. Snape drgnął i odwrócił się w jej stronę. Puścił mimo uszu to nagłe przejście na ‘ty’, ale dlaczego postanowiła go bronić?
- To nie była wina Severusa, tylko moja. Sprowokowałam go i sama doprowadziłam do sytuacji, której pan profesor nas… zastał.
Zdziwienie Snape’a rosło z każdą chwilą, ale nie dał niczego po sobie poznać. Co kombinowała ta dziewczyna?
- I nic co zaistniało w tej klasie nie działo się… wbrew mojej woli.
Dyrektor uważnie przyglądał się obojgu, patrząc raz na Hermionę, raz na Snape’a. Po chwili uśmiechnął się i znów stał się wesołym staruszkiem, który wyglądał tak, jakby miał ochotę poczęstować ich dropsem.
- W takim razie w porządku. Wybaczcie, że wam przeszkodziłem. No to zmykam. Możecie kontynuować. – po tych słowach wyszedł, zamykając za sobą drzwi.
Mistrz Eliksirów wpatrywał się osłupiały w drzwi. Zawsze uważał dyrektora za mądrego i rozsądnego człowieka. Teraz nabrał pewnych wątpliwości… Czyżby do walki z Czarnym Panem miał poprowadzić ich czarodziej, który w rzeczywistości naprawdę jest zdziadziałym, łatwowiernym staruszkiem?
- Dlaczego to zrobiłaś? – warknął w stronę dziewczyny.
- Och, możesz się choć raz zamknąć? – odpowiedziała Hermiona. Podchodząc do mężczyzny chwyciła go za kołnierz i jednym ruchem przyciągnęła do siebie. Snape poczuł miękkie, opuchnięte już usta i dał się ponownie porwać płomieniowi, który mimo że został stłumiony, nie stracił nic ze swojej mocy.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Satyrlane dnia Sob 23:30, 28 Sie 2010, w całości zmieniany 4 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Hakkajrii
Worek treningowy Seva
Dołączył: 05 Sty 2010
Posty: 41
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć:
|
Wysłany: Wto 20:10, 06 Kwi 2010 Temat postu: |
|
|
Padłam, umarłam, powstałam, znowu padłam: "- Do stu dementorów! Pan sobie chyba jaja robi!" - boskie. Perełka po prostu! Bardzo mi się ten tekst podobał
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
christabelle
Mistrzyni Eliksirów
Dołączył: 02 Paź 2009
Posty: 351
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Opole Płeć:
|
Wysłany: Pią 1:23, 27 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
Tekst już czytałam, ale dopiero teraz skusiłam się żeby skomentować.
Zacznę od błędów
Satyrlane napisał: | Ten zaklął siarczyście |
Satyrlane napisał: | teraz zmieniał konsystencję. Teraz przypomniał bardziej galaretkę. |
Satyrlane napisał: | równie mocno zszokowani |
Satyrlane napisał: | Szkoda, bo może w ten sposób świat pozbyłby się kilkunastu Ślizgonów… |
Satyrlane napisał: | a ją owiała |
Poza tym interpunkcja miejscami kuleje, a myśli wtrącone w tekst powinny być zaznaczone cudzysłowami, podobnie jak cytaty z książki.
Jeśli chodzi o całość tekstu, to gdyby nie szalejące przecinki i kilka błędów (bo to co ja znalazłam na pewno nie jest wszystkim - tekst był po prostu zbyt wciągający żeby szukać twoich potknięć) byłby idealny i czytałoby się go świetnie. Pomysł na historię jest genialny, a postacie kanoniczne (no może prócz Dumbledorea zostawiającego parę samą sobie i Severusa rzucającego się na Hermionę). Podsumowując, podobało mi się szalenie i nie mogę się doczekać kolejnego tego typu opowiadania.
Btw. ten tekst rozwala. Pozytywnie
Satyrlane napisał: | - Do stu dementorów! Pan sobie chyba jaja robi! |
Pozdrawiam,
christ
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez christabelle dnia Pią 1:33, 27 Sie 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
sollina
Kandydat na mięsko kociołkowe
Dołączył: 10 Paź 2010
Posty: 2
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 12:59, 10 Paź 2010 Temat postu: |
|
|
Cytat: | W czasie tej krótkiej wycieczki miał okazję dokładniej przyglądnąć się tajemniczej cieczy. Teraz, gdy patrzył z bliska (a trzymał butelkę przed samym nosem) dostrzegł, że mikstura nie była całkowicie fioletowa. Gdy się dobrze przyjrzał, zobaczył srebrne, wirujące wstęgi, tworzące coś na kształt kuli. Zafascynowany przyglądał się temu zjawisku. Nawet się nie spostrzegł, a już był w lochach. |
Napisałabym to całkiem inaczej.
W czasie tej krótkiej wycieczki miał okazję dokładniej przyjrzeć się tajemniczej cieczy. Trzymając butelkę przed samym nosem dostrzegł, że mikstura nie była całkowicie fioletowa. Wirowały w niej srebrne wstęgi, tworzące coś na kształt kuli. Zafascynowany przyglądał się temu zjawisku. Nawet się nie zorientował, a już był w lochach.
Cytat: | Harry podniósł wzrok i na końcu korytarza ujrzał ciemną sylwetkę najbardziej znienawidzonego przez siebie człowieka. |
Cytat: | Mężczyzna najpierw wzdrygnął się, jego plecy wygięły się w łuk, a długie palce pozginały, jak szpony drapieżnego ptaka. |
Najpierw jest tu zbędne.
Cytat: | Został wynaleziony przez niejakiego Nicolasa Flamela |
Cytat: | wykrzyknął podniecony Harry, wspominając ich pierwsze spotkanie z tym nazwiskiem z pierwszego roku. |
Po co w pierwszym zdaniu niejaki, skoro go znają? W książce raczej by tak nie napisali.
Cytat: | wykrzyknął podniecony Harry, wspominając ich pierwsze spotkanie z tym nazwiskiem z pierwszego roku. |
Cytat: | i jest traktowany raczej jako ciekawostka, bo nie dając takich efektów jak Veritaserum jest bezużyteczny przy przesłuchaniach." Dziewczyna przejechała palcem kawałek tekstu, uznając, że nie wart jest on przytoczenia i czytała dalej.
- "Działanie tego eliksiru jest jednak zaskakujące. |
Cytat: | Wiesz, że eliksir nie pozwala mi podejść do kociołka, gdy chcę sam je uwarzyć! |
Cytat: | dyrektor ponownie zachichotał. Ale nagle błysk z jego oczu zniknął, a twarz zyskała surowy wyraz.- Obawiam się Severusie, że będziesz musiał to przetrzymać. |
Nie potrzeba nowej linijki, bo to wszystko mówi jedna postać.
Cytat: | Profesor pojawił się zaraz po dzwonku, minął czekających i otworzył drzwi. |
Jakoś nie potrafię sobie wyobrazić, żeby otwierał drzwi mijając kogoś.
Cytat: | Do końca lekcji siedziała wyprostowana jak struna, zajmując się wyłącznie swoim eliksirem i nie śmiała nawet ostrzec Nevillea przed błędem, przez co zawartość jego kociołka szybko wyleciała w powietrze. Snape nawet nie odjął mu punktów, tylko machnięciem różdżki sprzątnął bałagan i powiedział, że następnym razem na pewno się uda. Neville prawie zemdlał, słysząc te słowa. |
Powtórzenia.
Cytat: | Kiedy po skończonej lekcji trójka przyjaciół opuściła pracownię, natychmiast udała się do pokoju wspólnego. |
Nadal mowa jest o trójce przyjaciół.
Cytat: | Jeżeli by przyznała, że się myli, to jednocześnie musiałaby przyjąć do wiadomości, że Severus Snape, jej Mistrz Eliksirów, nie darzy jej pogardą i nienawiścią, lecz wręcz przeciwnie. |
Cytat: | Nigdy nie patrzyła na tego człowieka inaczej niż przez perspektywę ich stosunku nauczyciel-uczeń. W sumie nie miała prawa patrzeć inaczej. I nigdy nie patrzyła na Snapea jak na mężczyznę.
Chociaż gdy teraz przypomniała sobie z jakim zafascynowaniem patrzyła na niego, gdy raz opowiadał o jednym z bardzo trudnych eliksirów. |
Cytat: | Przed chwilą był u niego Albus i po raz kolejny odmówił dania mu antidotum na ten idiotyczny eliksir. Efektem eliksiru było to, że sam w żaden sposób nie mógł go uwarzyć. |
Cytat: | "Mało mu, że zabawiam dla niego Czarnego Psychola, to jeszcze mam odgrywać główną rolę w jego osobistym pacynkowym przedstawieniu!" |
To zdanie jest świetne!
Cytat: | Myślał o tym, żeby polecić komuś wykonanie dla niego antidotum, ale żaden Ślizgon na siódmym roku nie był na tyle uzdolniony, by temu podołać. Bo był to eliksir o wiele trudniejszy od tego, którego działanie niwelował. |
Zdanie od "bo"..
Cytat: | Choć nawet gdyby miał, zajęłoby to o wiele więcej czasu, a na to Severus Snape nie mógł pozwolić. |
Czemu zajęłoby więcej czasu?
Cytat: | Ale nie była z jego domu do tego była z domu najgorszego z możliwych. Do tego, to była ONA. |
Może to jako jego myśli. Wtedy ten chaos i powtórzenia da się usprawiedliwić.
Cytat: | Głowy całej klasy odwróciły się, by ujrzeć stojącego w drzwiach Mistrza Eliksirów. Na ten widok głowy błyskawicznie zwróciły się w stronę tablicy i opadły w dół. |
Cytat: | Szybko opuściła głowę. "Nie, niemożliwe." Przeleciała wzrokiem listę potrzebnych składników i udała się po nie do półek z ingrediencjami. |
Cytat: | zamilkł, a ja przypatrywałam mu się uważnie. Wiedziałam co chciał powiedzieć. |
To chyba kwestia narratora.
Cytat: | Myślę, że żaden uczeń nie powinien usłyszeć żadnych innych słów od swojego nauczyciela, ponad te, które pani teraz usłyszała. |
Cytat: | - Do stu dementorów! Pan sobie chyba jaja robi! |
Genialny tekst!
Cytat: | "No wyśmiała mnie, gówniara." |
Ten również. Aż się popłakałam ze śmiechu wyobrażając sobie to.
Cytat: | - Niczego nie rozumiesz, ty głupia dziewczyno! warknął w jej twarz, a następnie przycisnął usta do jej ust. Poluzował uścisk na jej gardle i teraz przesunął dłoń na jej szczękę. Brutalnie pogłębił pocałunek, a ogień, który w nim płonął buchnął jeszcze potężniejszym płomieniem.
Kiedy poczuła smak swojej krwi z przegryzionej wargi, jęknęła. Mężczyzna, słysząc to, wpił się w nią jeszcze gwałtowniej |
Dziękuję za ten fragment. Czytając ich wcześniejszą rozmowę, myślałam, że skończy się słodyczą. A jednak są pazurki.
Cytat: | - Dość Severusie! Puść tę dziewczynę! powoli, bardzo powoli odezwał się muskając na koniec jej spuchnięte wargi delikatnym pocałunkiem. |
Z tego wynika, że to Severus powiedział.
Cytat: | Snape nie odsunął się od razu, tylko powoli puścił rękę dziewczyny, odsunął się na krok i na końcu oderwał dłoń od jej szczęki, wpierw delikatnie muskając jej policzek kciukiem. |
Interpunkcja! Brakuje przecinków itd.
Tekst jednak jest dobry. Pomysł bardzo mi się spodobał. Tylko ten Snape'a w pewnych momentach robi się strasznie niekanoniczny... Taki słodki.
Proponuję zatrudnić betę i po napisaniu tekstu odłożyć go na dwa dni, a dopiero potem przeczytać jeszcze raz i zdecydować, co z nim dalej będzie.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez sollina dnia Pon 6:18, 11 Paź 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
kruszynka85
Kandydat na mięsko kociołkowe
Dołączył: 06 Lip 2010
Posty: 3
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: lubuskie
|
Wysłany: Śro 15:10, 16 Mar 2011 Temat postu: |
|
|
Świetne jest to opowiadanie. Najlepsze to fakt że Severus zdecydował się na pomoc Hermiony, tylko zrobił to w formie polecenia, nie wiem czy wręcz odrobinę rozkazu w tym nie było.
Hehe ale najlepsza scena była na końcu na Severus rzucił się na Hermionę. Tylko zastanawia mnie jedno, zrobił to już po wypiciu antidotum, więc naprawdę tego chciał. Skrywana namiętność i uczucie....ech miłość jest piękna.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Dirke
Kandydat na mięsko kociołkowe
Dołączył: 16 Mar 2011
Posty: 3
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć:
|
Wysłany: Śro 23:46, 16 Mar 2011 Temat postu: |
|
|
Cudny tekst:). Miły Snape? To jak śnieg w lipcu. Swoją drogą straszna niezdara z tego Harrego... Niby taki bohater, a tu taki, klops. Na prawdę bardzo fajny i oryginalny pomysł na opowiadanie. Czytając je po prostu nie mogłam się powstrzymać od uśmiechu, a kiedy wyobrażałam sobie lekcję eliksirów i Severusa mówiącego "Następnym razem na pewno się uda panie Longbottom"- bezcenne. Twój Albus także powalił mnie na łopatki " No cóż, w takim razie nie przeszkadzam"- to się nazywa pedagogiczne podejście .
"To nie mógł być eliksir Veritas Comutatio, bo to oznaczało by, że Snape mnie… Nie. Niemożliwe." - perełka. Jedna z wielu z resztą.
Może jest trochę zbyt przewidywalny, a postacie nie kanoniczne, ale kanon przecież poszedł się paść po połączeniu SS i HG. Bardzo mi się podobało, czekam na więcej takich tekstów.
Pozdrawiam
Dirke
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Dirke dnia Śro 23:50, 16 Mar 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Charlotte
Uczeń
Dołączył: 26 Mar 2011
Posty: 6
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć:
|
Wysłany: Sob 17:09, 26 Mar 2011 Temat postu: |
|
|
Och! Ach! Śmieję się jak dzika norka. Bardzo mi się podobało i uśmiech nie schodził mi z twarzy przez całe opowiadanie. No naprawdę, gratuluję pomysłu, który po pierwsze był oryginalny, a po drugie interesujący. Wizja Snape'a, który przymilnym głosem poucza Gryfonów i innych uczniów wciąż kołacze mi się w głowie i chyba długo nie zniknie.
Jeśli zaś chodzi o stronę językową to błędy już zostały wypomniane, chociaż szczerze powiem, że większości z nich nie zauważyłam. W oko wpadło mi tylko kilkukrotny brak przecinka i kropka nie tam gdzie trzeba. Ale któż, nie robi błędów?
Pozdrawiam i życzę Weny,
Charlotte
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Fikcja28
Uczeń
Dołączył: 24 Sie 2011
Posty: 16
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Śląsk Płeć:
|
Wysłany: Czw 11:56, 25 Sie 2011 Temat postu: |
|
|
Haha, Śmiałam się jak wariatka;d Bardzo fajny pomysł i niczego innego nie spodziewałam się po Potterze;d
Te gdybanie Hermiony czy on ją lubi czy nie, bezbłędne ;d
Najlepsza część, gdy Dumbledore ich zobaczył. Ja też bym się zachowała jak Hermiona;d
Pozdrawiam
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Fikcja28 dnia Nie 9:44, 28 Sie 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group deox v1.2 //
Theme created by Sopel &
Download
|